NASZ EKSPERT HISZPAŃSKI

Ekstraklasa – sezon 2012/13
Adres www: laliga.bet1x2.net
Forum: forum1x2.net
O sobie: Przygotowane przez ekspertów Bet1x2 i użytkowników Forum1x2 analizy meczów hiszpańskiej La Liga na pewno pomogą Ci w obstawianiu meczów nie tylko Realu i Barcy. Warto też na bieżąco sprawdzać terminarz ligi hiszpańskiej i zawsze obstawiać po najwyższych kursach np. w unibet.com

UWAGA! Napisz profesjonalną analizę meczu ligi angielskiej i za każdą zgarnij 5zł. Szczegóły na forum1x2


Rozwin Rozwiń       Archiwum typów       Zwin Zwiń

 Miesiące:
 Moje aktualne propozycje:
Brak typów
10.04.2012 02:02   Gramy!!
Spragnieni dalszych emocji związanych z Primera Division?!
Zapraszamy więc na PrimeraDivision.info, gdzie już czekają na was analizy dzisiejszych spotkań!


Osasuna - Espanyol
Nie opadły jeszcze emocje związane z ostatnią kolejką, w której Duma Katalonii zbliżyła się do liderującego Realu na odległość czterech punktów, a już we wtorek czekają nas kolejne przeżycia z Primera Division. Zaczniemy na Reyno de Navarra, gdzie miejscowa Osasuna poszuka punktów, a co ważniejsze solidności w defensywie. Rywalem natomiast będzie grający ostatnio dużo poniżej formy, ale nadal mający szansę na Europę zespół Espanyolu.

Wracając do tej solidności w defensywie. Mimo miejsca, które Osy zajmują obecnie w lidze, cały czas nadrzędnym celem było utrzymanie się w Primera Division. Sobotni mecz pokazał jak bardzo źle ekipa z Navarry znosi sytuację w której "gra tylko o zwycięstwo w danym meczu". Tak przynajmniej twierdzi Mendilibar. Mając na koncie 43 punkty, czyli teoretyczne (i właściwie praktyczne z racji 15 oczek przewagi nad strefą spadkową) utrzymanie z piłkarzy Osasuny zeszło powietrze. W sobotnim starciu z Rayo, które punktów potrzebowało bardziej niż przyjezdni, gra tych drugich po prostu się nie kleiła. Zresztą sam wynik daje wiele do myślenia. Podopieczni Mendilibara, którzy dobrze prezentowali się w defensywie, w ciągu zaledwie dwóch ligowych kolejek stracili aż 11 bramek, co "wywindowało ich" na trzecie miejsce jeżeli chodzi o stracone bramki, gdzie ustępują Saragossie i Sportingowi.

Z kolei druga drużyna z Katalonii notując spadek formy bardzo utrudniła sobie europejski sen. Cztery kolejne mecze bez zwycięstwa i zdobyte ledwie trzy punkty spowodowały spadek ekipy Espanyolu na 9 pozycję w lidze. Patrząc jednak na rywali przed sobą Pochettino i jego piłkarze mogą dalej żyć w nadziei na sukces zakończony awansem do Ligi Europy, gdyż strata do miejsca premiowanego awansem to zaledwie jeden punkt. Co ciekawe, miejsce to zajmuje właśnie Osasuna.

Mendilibar w ostatnim wywiadzie powiedział jasno, że musi nakreślić swoim piłkarzom nowy cel. Ma nim być awans z szóstego miejsca, dlatego też bardzo prawdopodobne, że po zaledwie trzech dniach ujrzymy zupełnie inną drużynę Osasuny niż w minioną sobotę. Z drugiej jednak strony, Pochettino dąży do tego samego. Dlatego to spotkanie zapowiada się tak ciekawie. Dwie walczące o konkretny cel drużyny, obie będące w podobnym dołku formy i obie, które na boisku zostawiają zwykle całe serce. Do tego gorący teren na Reyno, no i stawka jaką jest Europa. To wszystko zapowiada naprawdę wielkie emocje.

Osy bez Nekounama i Fernandeza, którzy nabawili się urazów, natomiast z Bertranem i Lamahem, którzy wrócili odpowiednio po kontuzji i zawieszeniu za kartki. W drużynie Papużek nie zobaczymy natomiast zawieszonego za kartki Raula Rodrigueza, a w jego miejsce wskoczy prawdopodobnie Jordi Amat. Pochettino będzie się musiał zastanowić czy w bramce zostanie Casilla, czy może po trzech miesiącach wróci do niej charyzmatyczny Alvarez.

Gdyby nie to, że spotkanie rozgrywane jest w czerwonej części Hiszpanii i gdyby nie fakt tak niskiej formy obydwu zespołów mógłbym tutaj szukać czegoś konkretnego, jednak w takim wypadku nie wydaje mi się, żebym był w stanie przewidzieć co będzie się działo na Reyno. Jako, że ostatnio mi nie idzie, a jedyny typ z poprzedniej kolejki, który się sprawdził, to ten z meczu Malagi, o którym pisałem w analizie, a jednak nie odważyłem się go polecić, to tu zrobię to samo. Wychodzi mi, z powodów wspomnianych wyżej, że ani Osasuna, ani Espanyol tego spotkania wygrać nie powinni. Wypada nam więc remis (@3.41 Pinnacle). Do tego dołóżmy psychozę jaka z pewnością pojawiła się w drużynie gospodarzy na punkcie traconych bramek i wiemy już, że defensywa będzie tutaj kluczem do ewentualnego sukcesu, bądź też uniknięcia porażki. Wydaje mi się jednak, że żadna z tych drużyn nie będzie w stanie się otworzyć, a co za tym idzie nie zobaczymy zbyt wielu bramek (@1.85 Pinnacle - under 2.5). Gdybym miał się "zabawić" w typowanie dokładnego wyniku, widzę tutaj 1-1. Jednak dla mnie to klasyczny...

NO BET
06.04.2012 18:21   32 kolejka Primera Division!
Po kilkunastu dniach przestoju w działaniu naszego serwisu, pragniemy z wielką radością poinformować wszystkich fanów Primera Division, że wróciliśmy! I to w jakim stylu!
Nowa odsłona PrimeraDivision.info już na was czeka, a razem z nią analizy na najbliższą kolejkę. Zapraszamy!



Getafe - Sporting
Od momentu zwolnienia Manuela Preciado ze stanowiska trenera Sportingu Gijon i zatrudnienia w roli strażaka Javiera Clemente przewidywaliśmy, że Asturyjczycy pakują się w kłopoty, bo niby jak ligę dla klubu z El Molinon miałby uratować człowiek, które ostatnie sukcesy w klubowej piłce odnosił na początku lat 90-tych? Sobotni goście od momentu przybycia urodzonego w Baskonii szkoleniowca zdobyli ledwie 6 punktów w 8 meczach i nie bez przyczyny zamykają obecnie tabelę La Liga. Sporting gra słabo, bez pomysłu, a presja ciążąca na podopiecznych Clemente zdecydowanie nie pomaga im w grze. Jakby tego było mało przed meczem z Getafe do kontuzjowanego stopera Gregoriego (DEF, 16/0) i rezerwowego pomocnika Mendy (MID, 6/0), dołączył Egueren (MID, 19/2), a więc człowiek, który w ostatnim czasie jako jeden z nielicznych w teamie z El Molinon zasługiwał na słowa uznania.

Getafe po serii 4 spotkań bez porażki w ostatniej kolejce poniosło bolesną klęskę w Derbach Madrytu z Atletico, ulegając na wyjeździe lokalnemu rywalowi aż 0-3. Klęskę z Rojisblancos trener Luis Garcia słusznie zrzucił na barki trudnej sytuacji kadrowej, która dotknęła Getafe przed tamtym spotkaniem, wszak były coach Levante nie mógł skorzystać z usług 5 graczy z podstawowej 11-stki! Przed obecnym weekendem wcale nie jest dużo lepiej, bo nadal kontuzjowani są Rafa (DEF, 11/0), Lopo (DEF, 16/0), Ustari (GK, 0/0), Pedro Leon (MID, 9/1), Masilela (DEF, 10/0), Ruben Perez (MID, 8/0), Arizimendi (FOR, 3/0), ale do składu wracają Pedro Rios, Barrada i Valera, którzy od razu powinni zameldować się w pierwszej 11-stce swojej drużyny. Po słabej pierwszej rundzie Getafe na wiosnę gra dużo lepiej i kto wie czy suma-summarum na koniec sezonu nie zrealizuje swojego celu w postaci zajęcia miejsca premiowanego występem w Lidze Europejskiej. Warunek jest jeden - takie mecze, jak ten sobotni trzeba wygrywać!

Sporting to najgorsza wyjazdowa drużyna ligi, do tego znajduje się bez formy. Getafe nie licząc wpadki z Atletico w marcu grało przebojowo. W zeszłym sezonie pokonało Sporting na Alfonso Perez w stosunku 3-0. Reasumując: każdy inny wynik niż pewna wygrana ekipy z przedmieść Madrytu w sobotę będzie dla mnie niespodzianką.

Mój typ: Getafe @ 1.73 (bet365)


Rayo - Osasuna
Jednym z pierwszych spotkań najbliższej kolejki Primera Division będzie starcie w madryckiej dzielnicy Vallecas, pomiędzy miejscowym Rayo a Osasuną. W drużynie gospodarzy nie dzieje się najlepiej, o czym można było poczytać już wcześniej. Klubik z Madrytu, który w tym sezonie awansował do pierwszej klasy rozgrywkowej ciągle boryka się z problemami finansowymi. Nie dość, że Jose Ramon Sandoval i jego piłkarze przez długi czas nie dostawali wypłat, nawet mimo awansu do Primera, to jeszcze sam trener otrzymał od klubu informację jakoby miał oddać do klubowej kasy kwotę... 190 tysięcy euro, które podobno zostały mu wypłacone!

Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak bardzo niestosowne są takie problemy w tym momencie sezonu. Nie wspominając już o tym, że przygotowanie mentalne zarówno siebie jak i swoich podopiecznych schodzi w takim wypadku na dalszy plan. Szczęściem w nieszczęściu dla piłkarzy Rayo jest fakt posiadania aż 9 punktów przewagi nad "czerwoną kreską", co zdecydowanie poprawia morale i pozwala na ewentualne wpadki. Czemu wspominam o wpadkach? Ponieważ w tym meczu upatruję bukmacherskiej niespodzianki, gdyż wyraźnym faworytem bukmacherów jest zespół gospodarzy.

Jednak do rzeczy. Pomijając osłabienia, których więcej jest po stronie gości (są też w teorii bardziej istotne) to jednak poziom gry prezentowany przez obie drużyny jest z goła odmienny, szczególnie w ostatnich dniach. Faktem jest, że Osy przegrały ostatnio dość wyraźnie z Realem Madryt jest tutaj do pominięcia z prostej przyczyny - Real po dwóch wpadkach (z Malagą i Villarreal) miażdży każdego kolejnego przeciwnika. Wcześniej jednak Mendilibar i jego drużyna nie przegrali sześciu kolejnych spotkań, wywożąc trzy punkty z terenów rywali, dzięki trzem remisom. Nikomu chyba nie trzeba przypominać, że Osasuna to drużyna własnego podwórka. Zupełnie inaczej niż zespół Rayo, który na "swoich śmieciach" zdobył zaledwie 19 z 37 wszystkich punktów zgromadzonych na koncie. To nadal jest ponad 50%, jednak zwykle drużyny z Primera Division mają ten współczynnik na poziomie 60, a nawet 65% (pomijając samą górę tabeli). Najlepszym tego przykładem jest właśnie drużyna gości, która u siebie zdobyła 67% punktów (29 z 43)...

Tymczasem piłkarze Rayo, po serii trzech wygranych z początku lutego obniżyli loty i zaczęli grać zdecydowanie za bardzo w kratkę. Co więcej, forma już nie ta. Wcześniej chwaliliśmy Rayo za prezentowany futbol, niezależnie czy drużyna Sandovala wygrywała czy nie. Teraz ciężko rozpływać się nad grą beniaminka. W sobotę z pewnością łatwo nie będzie, głównie dlatego, że drużyna gości nadal ma ogromną szansę na Europę w przyszłym sezonie, a co za tym idzie ogromne pieniądze związane z grą chociażby w Lidze Europejskiej. Caparros potrafi zmotywować każdego piłkarza, a co ważniejsze, jest w stanie poradzić sobie mimo kłopotów kadrowych.

Nie rozumiem za bardzo kursów w postaci 2.08 - 3.85 faworyzujących gospodarzy tak znacznie. Widziałbym tutaj dużo bardziej wyrównane współczynniki. Gdyby nie gro wyjazdowych remisów Osasuny oraz bardzo długa seria (14 spotkań!) bez remisu gospodarzy u siebie, atakowałbym wygraną gości po smakowitym kursie. Niestety muszę mieć na uwadze podział punktów i dlatego bardzo chętnie skorzystam tutaj z handicapu +0.5 po zadowalającym kursie 1.85 (bet365 oraz Pinnacle). Trzeba się jeszcze poważnie zastanowić nad ilością bramek w tym meczu, bo jakoś tak mnie świerzbi, że będzie to spotkanie z niewielką ilością bramek, a mniej niż 2.5 wyceniają na 1.92 w Pinku. To całkiem sporo jak na drużynę Os, która przecież dużo częściej kończy wyjazdy z niskimi wynikami (9 z 14 spotkań). Wybór konkretnego typu pozostawiam wam. Jak dla mnie 1:1 będzie wynikiem do zaakceptowania przez obie drużyny.

TYP: Osasuna (+0.5) @ 1.85 (bet365)


Espanyol - Sociedad
Real Sociedad wygrywając w poprzedniej kolejce u siebie "mecz o 6 punktów" z Rayo Vallecano i to aż 4-0 kupił sobie trochę spokoju. Przewaga Basków nad strefą spadkową wzrosła do 8 punktów, a to może wprowadzić do zespołu Montaniera lekkie rozprężenie. Zresztą ekipa z Anoeta jest bardzo znana z tego, że pod dobrym domowym meczu lubi sobie poimprezować (czasami i przegrane mecze nie powstrzymają zapędów Griezmana i spółki do zabawy, piję do incydentu po 1-5 na Bernabeu), a to później odbija się na wynikach biało-niebieskich. Ostatni raz Baskowie dwa mecze z rzędu wygrali na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku, tak więc na miejscu fanów 11-stki z Sociedad na wiele w sobotnim meczu bym nie liczył. Tym bardziej, że goście będą osłabieni: Montanier na El Prat nie skorzysta z usług takich piłkarzy, jak Mikel Gonzales (DEF, 23/1), I.Martinez (DEF, 25/3), Illaramendi (MID, 12/0), Markel (MID, 11/0).

Espanyol od 3-ech spotkań nie potrafi wygrać i pucharowe zapędy Papużek zostały nieco ostudzone. Z drugiej strony podopieczni Pochettino grają na prawdę dobrze i trzeba przyznać, że w spotkaniach z Malagą, Betisem, czy Villarream brakowało im trochę szczęścia (choć akurat w starciu z tymi ostatnimi tak na prawdę błędna decyzja arbitra o nieuznaniu gola Valero uchroniła Espanyol przed stratą punktów). Idealnie w zespół wkomponowali się Coutinho i Kalu Uche, którzy wraz z Weissem i Verdu sieją w tym sezonie postrach wśród formacji obronnych rywali. Z tygodnia na tydzień poprawie ulega również jeszcze nie tak dawno dramatyczna sytuacja kadrowa Los Pericos i choć wciąż kontuzjowani są Mattioni (DEF, 0/0), C.Alvarez (GK, 17/0), Rui Fonte (FOR, 16/1), Albin (MID, 6/1), J.Marquez (MID, 9/0), to z całej tej grupy obecnie chyba tylko Alvarez i Marquez mogliby liczyć na grę w pierwszym składzie. Strata do strefy pucharowej jest niewielka, nawet Liga Mistrzów pozostaje w zasięgu Espanyolu, tak więc jest o co grać.

Papużki znaczną większość swoich punktów zdobywają w domu. Sociedad to natomiast jeden z najsłabszych wyjazdowych teamów La Liga. 3 ostatnie mecze pomiędzy tymi zespołami w Barcelonie to komplet wygranych gospodarzy. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe fakty, w sobotę zanosi się na kontynuację owej zwycięskiej passy Espanyolu.

Mój typ: Espanyol @ 1.91 (William Hill)


10.03.2012 02:09   Kolejka 27 (#1)

 
Malaga - Levante
Za nami niemalże trzy czwarte sezonu, a budowana olbrzymimi jak na warunki hiszpańskie nakładami finansowymi Malaga wciąż nie zdołała wypracować własnego stylu gry. Ale choć Los Boquerones to wciąż bardziej zlepek piłkarzy, niż drużyna z charakterem to indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników sprawiają, że Andaluzyjczycy są w tym miejscu, gdzie są. A są wysoko, bowiem szósta pozycja i jednopunktowa strata  do czwartego Levante jest wynikiem, który sprawia, że arabscy właściciele klubu mogą być usatysfakcjonowani. Ostatnie spotkania również mogły sprawić im przyjemność, bowiem po wysokiej przegranej z Athletikiem Bilbao (0-3) Malaga – choć przy wydatnym udziale rywala - rozbiła Saragossę (5-1) oraz pokonała Getafe (3-1). Ten ostatni wynik jest zarazem przełamaniem fatalnej passy spotkań na wyjeździe (pięć porażek z rzędu). Pierwsza połowa spotkania toczyła się raczej pod dyktando Getafe, czego zwieńczeniem była strzelona przez gospodarzy w 43. minucie bramka. W drugiej Malaga była więc zmuszona odrabiać straty i zrobiła to nad wyraz skutecznie strzelając trzy piękne gole. Jeśli jednak podsumowywać cały mecz to najlepiej pasuje sformułowanie „wynik lepszy niż gra”, bowiem Getafe wcale nie było drużyną słabszą.

Na spotkanie z Levante Manuel Pellegrini powołał 19-osobową kadrę. Oznacza to, że przed samym spotkaniem będzie musiał odesłać jednego z zawodników na trybuny. Być może będzie to Jesus Gamez, który na środowym treningu skręcił kostkę i jego gotowość do gry wciąż podawana jest w wątpliwość. Z drugiej strony zabrakło w niej chorego na grypę Enzo Mareski, kontuzjowanego Sergio Sancheza i będącego na ostatniej prostej rehabilitacji Julio Baptisty.

Kiedy wydawało się, że Levante na dobre odpadło z walki o puchary i do końca sezonu będzie pikować w dół podopieczni Ignacio Martineza pokonali w wyjazdowym spotkaniu Espanyol Barcelona (2-1). Meczem tym najwyraźniej wrócili na właściwe tory, bowiem w następnej kolejce z kwitkiem odprawili Betis (3-1). Levante znów imponuje dobrą grą w obronie i perfekcyjnie wyprowadzanymi kontrami. O kontynuację serii wygranych łatwo jednak nie będzie, bowiem w spotkaniu z Malagą zabraknie nie tylko kontuzjowanych Juanlu i Farinosa, ale także kolejnego pomocnika – Iborry oraz defensora – Juanfrana.

Faworytem sobotniego spotkania jest mimo wszystko Malaga. Nie wydaje mi się jednak, by oferowany przez bukmacherów kurs (ok. 1.55) był warty inwestowania. Szczególnie, że gospodarze są drużyną bardzo chimeryczną i stać ich zarówno na spotkanie wybitne, jak i po prostu tragiczne. Odpuszczam.

Typ: NO BET


Sociedad - Saragossa
W miniony weekend Real Sociedad przegrał na wyjeździe prestiżowe Derby Kraju Basków z Athletic Bilbao (0-2) i choć utrzymał dość bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, to jednak na Anoeta słusznie sobotnie starcie z Saragossą traktują jako mecz o 6 punktów. Biało-niebiescy na San Mames potwierdzili tylko swoją chimeryczną formę, choć mecz mógłby skończyć się zupełnie inaczej, gdyby nie katastrofalny błąd sędziego Mateu Lahoza i jego asystenta, którzy to nie uznali prawidłowo zdobytej bramki Carlosa Veli w 47 minucie, sugerując jakoby po jego strzale piłka nie przekroczyła linii bramkowej pełnym obwodem, co było oczywiście bzdurą. Bohaterem meczu został ofensywny pomocnik gospodarzy - Markel Susaeta, który zdobył dwie zwycięskie bramki. Real Sociedad zagrał na prawdę dobre spotkanie i choć przez wspomniany incydent może czuć się pokrzywdzony, ale jeśli tak samo zagra w sobotę, to nie powinien mieć żadnego problemu w zgarnięciu 3-ech punktów. Tym bardziej, że na Anoeta ekipa z Sociedad wygrywa ostatnio regularnie (3 zwycięstwa z rzędu, bilans bramek: 8-1), a Saragossa to najgorsza obok Villarrealu wyjazdowa drużyna ligi. Gospodarze zagrają w sobotę bez Cadamuro (DEF, 15/0) i Carlosa Martineza (DEF, 19/0) - piłkarzy jak najbardziej do zastąpienia.

Sobotni goście w weekend odnieśli heroiczne zwycięstwo na własnym boisku przeciwko Villarreal (2-1), choć obiektywnie trzeba zaznaczyć, że był to triumf bardzo szczęśliwy. Łodzie objęły prowadzenie już w 16 minucie meczu za sprawą Martinuccio i w obrębie całego spotkania stworzyły sobie jeszcze przynajmniej 2 sytuacje, które po prostu trzeba było wykorzystać. Precyzji nie zachowali jednak Borja Valero i Nilmar. Mimo wszystko wydawało się, że już nic nie odbierze Villarrealowi 3-ech punktów. Tymczasem w 85 minucie fantastycznym strzałem z woleja popisał się Luis Garcia doprowadzając do remisu. Bramka byłego kapitana Espanyolu podziałała na Saragossę jak płachta na byka. Gospodarze rzucili się do desperackich ataków i w ostatniej akcji meczu za sprawą Abrahama Mineiro zdobyli zwycięską bramkę! Niemożliwe stało się możliwe. Znajdująca się w agonii Saragossa zdołała wyszarpać pierwsze od października domowe zwycięstwo, kiedy to na La Romareda pokonała...Real Sociedad - najbliższego rywala. Nie mniej jednak do euforii w klubie z Aragonii wciąż daleko. Ekipa Manolo Jimeneza traci do bezpiecznej strefy 9 punktów. Poza tym 10, czy 15 minut dobrej gry w każdym meczu, to jednak zdecydowanie za mało do utrzymania. W sobotnim meczu w Baskonii trener gości ponownie nie skorzysta z usług najlepszego strzelca drużyny - Heldera Postigi (FOR, 22/5), a także prawdopodobnie obrońcy Lanzaro (DEF, 17/1). Za kartki pauzować będzie również kapitan zespołu - Javier Paredes (DEF, 20/0). Po meczu z Villarrealem na drobne urazy narzekał Lafita, ale występ błyskotliwego pomocnika Saragossy w sobotę nie jest zagrożony.

Przyjezdni są zdesperowani i potrzebują szukać zwycięstw w każdym meczu. Z drugiej strony Real Sociedad, podrażniony trochę niesprawiedliwym rezultatem w derbach regionu, wciąż nie będący pewny swego, w sobotę przed własną publicznością na pewno Saragossie zadania nie ułatwi. Piłkarsko gospodarze są zespołem dużo lepszym, bo choć grają w kratkę, to z reguły u siebie mecze z ekipami z drugiej połówki tabeli wygrywają. Osłabiona i ogólnie przeciętna obrona Saragossy, to nie powinien być wielki problem dla Carlosa Veli, Griezmanna, czy Xabi Prieto. W zeszłym sezonie Real Sociedad wygrał u siebie ze swoim sobotnim przeciwnikiem w stosunku 2-1. Na podobny wynik liczę także i tym razem. Kurs na wygraną miejscowych jest na prawdę przyzwoity biorąc pod uwagę słabą formę Saragossy (jedna jaskółka wiosny nie czyni).

Mój typ: Real Sociedad @ 1.82 (Pinnacle)

P.S. Oficjalny serwis internetowy poinformował, że znienawidzony w Aragonii właściciel klubu Agapito Iglesias, pod naciskiem opinii publicznej zdecydował się sprzedać swoje akcje w klubie. To świetna wiadomość dla Saragossy, bo choć tego sezonu już zapewne się nie uratuje, to za rok w końcu będzie można spokojnie, w normalnych warunkach odbudowywać zespół, co pod dowództwem Iglesiasa było niemożliwe. Nareszcie koniec opery mydlanej pod hasłem: "Agapito musi odejść!", choć nie sądzę, żeby miało to jakikolwiek wpływ na piłkarze z La Romareda w kontekście sobotniego spotkania.


Betis - Real Madryt
Sobotnią serię spotkań La Liga zakończy starcie Betisu z Realem, w którym emocji nie powinno zabraknąć. O sinusoidalnej formie Betisu pisałem już kilkakrotnie przy okazji wcześniejszych spotkań biało-zielonych. Po kilku wygranych meczach Andaluzyjczycy znaleźli się obecnie na fali opadającej, czego najlepszym dowodem poniedziałkowa porażka z Levante (1-3) na wyjeździe. Podopieczni Pepe Mela dali się w tym meczu wypunktować rywalowi, wszak optycznie Beticos przeważali od pierwszej do ostatniej minuty, prowadząc grę i przynajmniej w pierwszej połowie stwarzając sytuację. Bramki jednak strzelali skuteczniejsi tego dnia gospodarze, którzy w drugiej połowie na tyle mądrze się bronili, że sam coach Betisu przyznał po meczu, że jego drużyna była po prostu bezradna. O przełamanie złej passy w weekend będzie niezmiernie ciężko wszak na Benito Villamarin przyjedzie lider tabeli - Real Madryt, drużyna która ma już na koncie 10 zwycięstw z rzędu. Z drugiej strony wypełniony po brzegi (bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki) stadion Betisu to teren trudny dla każdego o czym przekonało się już w tym sezonie kilka mocnych ekip z Valencią, Sevillą i Athletic Bilbao na czele. W sobotnim meczu Betis zagra praktycznie w optymalnym składzie, bowiem Pepe Mel nie skorzysta jedynie z usług kontuzjowanego od jakiegoś czasu rezerwowego Sergio Rodrigueza (MID, 2/0) i przydatnego, acz również nie niezastąpionego Pereiry (FOR, 19/3).

Jeżeli ktoś jeszcze wierzy w odrobienie strat do Realu przez Barcelonę, to ekipa Królewskich z każdym kolejnym meczem brutalnie gasi owe płonne nadzieję. W ubiegły weekend podopieczni Jose Mourinho zmietli z boiska Espanyol Barcelona wygrywając w stosunku 5-0. Z jednej strony nie można umniejszać faktu wysokiego i efektownego zwycięstwa, ale z drugiej należy wspomnieć, że był to wyjątkowo beznadziejny mecz Pericos, którzy jak tylko mogli "ułatwiali" zadanie liderowi. Na uwagę zasługuje przełamanie Gonzalo Higuaina, który pod nieobecność Karima Benzemy zdobył dwie bramki, co być może zwiastuje powrót do formy Argentyńczyka. Oprócz wspomnianego Benzemy (FOR, 21/13) w sobotę po stronie gości nie zagrają tacy piłkarze, jak Coentrao (DEF, 14/0), Di Maria (MID, 15/5) i R.Carvalho (DEF, 7/0). Brak tego ostatniego należy rozpatrywać w kategorii...wzmocnień Los Blancos. Doświadczony Portugalczyk przeciwko Espanyolowi rozegrał najgorszy mecz w karierze, w zasadzie osobiście prokurując zagrożenie pod bramką Casillasa. Dni Carvalho w Realu są policzone i wydaje się, że najlepszym wyjściem dla Portugalczyka byłoby przyjęcie lukratywnej ofery z Anzhi.

Real do końca sezonu wygrywać nie będzie, to wydaje się niemożliwe, tym bardziej, że z całym szacunkiem, ale Królewscy mecze znakomite przeplatają z przeciętnymi, gdzie rywalom na prawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Z drugiej jednak strony trudno przypuszczać kiedy nastąpi złamanie Los Blancos, być może uczyni to dopiero Barcelona. Betis wspierany przez swoich fanatycznych kibiców i przy swoim ofensywnym, bezkompromisowym stylu gry, na pewno stworzy sobie pod bramką Casillasa niejedną okazję. Pytanie tylko, czy to wystarczy do zdobycia choćby punktu w sobotę? Prawdziwą piętą achillesową beniaminka jest obrona i skoro Levante zdołało 5 dni wcześniej strzelić Andaluzyjczykom 3 gole, to tym bardziej Real nie powinien mieć problemu z trafieniem. Kurs na wygraną gości jest jednak mimo wszystko nieopłacalny, wytrawni gracze zapewne poszukają w tym spotkaniu niespodzianki, złamania passy i typu w kierunku gospodarzy po świetnym kursie, tym bardziej że warto pamiętać iż w przyszłym tygodniu podopieczni Mourinho grają o być, albo nie być w Lidze Mistrzów i myślami mogą być przy starciu z CSKA. W historii bezpośrednich starć Betisu z Realem kibice zawsze mogli liczyć na emocjonujące widowiska i przeważnie sporo goli. Reasumując: Betis DNB @ 6.25 (Unibet), over 2.5 @ 1.6, obie drużyny strzelą gola @ 1.71, to moje luźne propozycje na to spotkanie - wybór pozostawiam Wam.


Atletico - Granada
Zdecydowanym faworytem rozgrywanego w niedzielne samo południe na Vicente Calderon spotkania pomiędzy miejscowym Atletico, a Granadą będą gospodarze. Rojisblancos są chwaleni ze wszech stron za grę pod wodzą Simeone, ale prawda jest taka, że nie wygrali od 5 spotkań i lekko stracili kontakt z grupą drużyn walczących o Ligę Mistrzów. Fakt faktem, że ekipa z Madrytu w tym czasie podejmowała albo drużyny z czołówki (Valencia, Sevilla, Barcelona), albo grała wyjazdy z desperacko walczącymi o punkty drużynami z końca tabeli (Gijon, Santander), w między czasie rozgrywając dobre mecze w Lidze Europejskiej. W minionym tygodniu Atletico również było jednym z uczestników tzw. eurocyklonu, jak nazwała fantastyczne wyniki drużyn La Liga w europejskich pucharach prasa z Hiszpanii. Ekipa Los Colchoneros bez problemów pokonała u siebie Besiktas (3-1) i znacznie przybliżyła się do awansu do kolejnej rundy. Czasu na regenerację sił po czwartkowej potyczce jest niewiele, z drugiej jednak strony przyjezdni z Turcji jakoś przesadnie nie zmęczyli piłkarzy Atletico, a i niedzielny rywal wydaje się niezbyt trudną przeszkodą. Gospodarze podejdą do tego starcia ponownie bez takich piłkarzy, jak Diego (MID, 20/2) i Antonio Lopez (DEF, 2/0). Ponadto do grona kontuzjowanych dołączył Tiago (MID, 17/0), a za kartki pauzuje Filipe Luis (DEF, 24/0).

Jeżeli ktoś powie, że Simeone przed niedzielnym meczem ma ból głowy, to Abela Resino, notabene były coach Atletico (zwolniony za słabe wyniki) dotyka piekielnie mocna migrena. Jego drużynę w kolejnej rundzie czeka bój o życie ze Sportingiem Gijon i pewnie z tego względu połowa pierwszej 11-stki w poprzedniej kolejce po prostu się "wykartkowała". W Madrycie po stronie gości nie zagrają więc , Siqueira (DEF, 24/2), Jara (FOR, 20/1), Fran Rico (MID, 18/2) i Dani Benitez (MID, 21/0). Ponadto kontuzjowani są Yebda (MID, 13/0), Pape Diakathe (DEF, 11/0) i Roberto (GK, 20/0), a na drobne urazy narzekają Carlos Martins (MID, 19/2) i Jaime Romero (MID, 12/0) i sam Resino powiedział, że nie zaryzykuje ich zdrowia jeśli nie będą w 100% gotowi do gry. Wobec powyższych osłabień raczej trudno przypuszczać, że Granada zwojuje cokolwiek w stolicy. Tym bardziej, że beniaminek ostatnio nieco obniżył loty i przegrał 2 mecze z rzędu.

Lekkie zmęczenie Atletico to jedno, ale totalny kryzys kadrowy w Granadzie może być głównym faktorem determinującym wynik niedzielnego spotkania. Goście pewnie podobnie jak na jesieni zamurują dostęp do własnej bramki i będą liczyć na szybkość Uche i Ighalo w kontrach, co jednak przy znakomicie zorganizowanej obronie Atletico pod dowództwem Mirandy (odkrycie drugiej części sezonu!) może nie wystarczyć. Osobiście liczę na pewne 3 punkty dla Rojisblancos, każdy inny wynik będzie dla mnie sensacją i choć kursy nie rozpieszczają, to jeśli ktoś szuka dobrej pozycji do dubla, to ze swojej strony polecam.

Mój typ: Atletico @ 1.4 (Betclic)


To oczywiście nie wszystko, już niedługo na PrimeraDivision.info kolejne analizy najbliższej kolejki. Zaglądajcie zarówno tutaj, jak i tam, żeby być na bieżąco!
02.03.2012 16:20   26 kolejka


Rayo - Racing
Rayo Vallecano przed tygodniem dzielnie walczyło z faworyzowanym Realem Madryt, ostatecznie przegrywając 0:1. Podopieczni Jose Ramona Sandovala rozegrali bardzo dobre zawody i tylko przez dużego pecha nie wygrali tego meczu, gdyż to się dla nich należało. Zostawiając już spotkanie z liderem tegorocznych rozgrywek piłkarze ze stolicy utrzymują w ostatnich tygodniach świetną formę wygrywając w roku obecnym cztery na siedem meczów. Były to pojedynki z zespołami walczącymi o utrzymanie w obecnym sezonie La Liga, lecz warto dodać, że sobotni przeciwnik Racing także do nich należy. Ścisk w tabeli od miejsca 4 do 17 powoduje, że każdy z tych zespołów może realnie myśleć nawet o... Lidze Mistrzów, a w tym gronie jest również Rayo, oczywiście jeśli piłkarze z Madrytu utrzymają tą formę, którą prezentują ostatnio. Sądzę jednak, że miejsce w środku tabeli będzie dużym sukcesem na koniec sezonu dla Rayo. W ekipie gospodarzy zabraknie Labaki (7/0) i Daniego (10/0). 

Racing zdaje się, że na dobre ugrzązł w strefie spadkowej, a zeszłotygodniowy remis na własnym boisku ze słabym Sportingiem tylko to potwierdza. Kantabryjczycy od blisko dwóch miesięcy nie potrafią wygrać meczu, co bardzo martwi kibiców. Co ciekawe w ostatnich pięciu meczach Stuani i spółka aż cztery razy odnotowali podział punktów, a w przeciągu całego sezonu, aż dwunastokrotnie dzielili się punktami, a samymi remisami w lidze się nie utrzymają. W Madrycie podopieczni Juanjo Gonzaleza wyjdą na boisko z nadzieją o zwycięstwo, lecz sądzę, że tylko na nadziei się skończy. W ekipie gości niepewnym występu jest jedynie Acosta (15/1). 

W obecnym sezonie odbyło się już spotkanie na Teresa Rivero pomiędzy tymi zespołami, lecz było to w Pucharze Króla i wówczas wygrali gospodarze 4:3. Sądzę, że i tym razem powinno być podobnie, gdyż zdecydowanie więcej argumentów przemawia za zwycięstwem Rayo Vallecano. Kursy na gospodarzy już zdecydowanie poszły w dół, lecz obecne 1.85 też jest w miarę korzystne i warte zagrania.

Typ: Rayo Vallecano @1.85 (Bet365)


Getafe - Malaga
W jednym z pierwszych spotkań najbliższej kolejki zmierzą się drużyny popularnie zwane Team Dubai i Arab Team. Wiadomo, że obie są obecnie budowane na pieniądzach pochodzących głównie z przemysłu naftowego, dlatego też niewielu dziwił fakt zakontraktowania w Maladze wielu gwiazd. Trochę inne podejście zaprezentowano w Getafe, co zresztą odbiło się jak widać na prezentowanym poziomie sportowym.

Jeżeli chodzi o poziom sportowy, to obie drużyny grają kompletnie niestabilnie. Wszyscy na pewno pamiętają jak jeszcze kilkanaście miesięcy temu piłkarze spod Madrytu potrafili zadziwiać i atakować miejsca europejskich pucharów. Oczywiście podopieczni Luisa Garcii nadal potrafią zaskoczyć wszystkich w świecie sportu i np. ograć Barcelonę u siebie. To jednak nie jest to co było kiedyś. Dzisiaj Getafe pałęta się gdzieś w drugiej części tabeli z pięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową i... pięcioma punktami straty do Europy. Wygląda to w sumie dość dziwnie, ale czemu tak naprawdę miałoby być inaczej, skoro tabela Primera Division jest tak "spakowana", że różnica między 4 a 17 drużyną wynosi obecnie ledwie 8 oczek. Przecież to tylko trzy spotkania i wszystko może się odwrócić do góry nogami.

Gospodarze zdecydowanie lepiej czują się na Coliseum, niż gdziekolwiek indziej w Hiszpanii. U siebie wygrali 4 i zremisowali 5 spotkań, przegrali tylko dwa, ostatnio w derbach z Realem (0-1) i na początku sezonu, również w derbach z Rayo (0-1). Widać więc, że drużyna Garcii u siebie przegrywać nie zwykła, a już na pewno nie z drużynami z innego hiszpańskiego miasta niż Madryt. Malaga natomiast jako drużyna gości, jest bardzo lubiana w tym sezonie, co zresztą nie może w żaden sposób dziwić, biorąc pod uwagę liczby. 8 punktów w 12 spotkaniach poza La Rosaleda? To trochę ośmieszająca statystyka, jak na drużynę, która obecnie zajmuje 6 pozycję w lidze i do końca sezonu zamierza walczyć o pierwszą czwórkę, która da szansę gry w Lidze Mistrzów...

Wracając do poziomu prezentowanego przez obie drużyny, trzeba obiektywnie przyznać, że mimo chimerycznej postawy obydwu, więcej z gry mają piłkarze Pellegriniego, głównie dlatego, że w ich kadrze znajduje się dużo więcej indywidualności, które mogą przechylić szalę zwycięstwa w stronę swojej ekipy. Zawodników takich jak Cazorla, Joaquin, VanGol czy chociażby Isco i Rondon przedstawiać nie trzeba. Z drugiej strony w Getafe mamy Miku, Casquero czy weterana hiszpańskich boisk Guizę.
Jakość w mojej opinii nadal jest po stronie przyjezdnych. Faworytem bukmacherów jest drużyna gospodarzy, co nie dziwi, bo o liczbach już wspominałem. Tyle, że Luis Garcia będzie musiał zestawić defensywę w całkiem eksperymentalny sposób, bo nie może skorzystać z usług Masileli, Rafy i Lopo. Dużym ciosem dla całej drużyny gospodarzy jest brak Casquero, który pauzuje za kartki. Pellegrini będzie musiał poradzić sobie tylko bez Sergio Sancheza.

Gdyby nie ta fatalna forma wyjazdowa drużyny Malagi, nie wahałbym się nawet chwili i polecał typ na "dwójkę" po bardzo smakowitym kursie (@3.0). Muszę jednak przyznać, że piłkarsko bardziej przemawia do mnie filozofia Inżyniera i mimo niektórych wyników, jak chociażby niedawne 0-3 w Bilbao, to gra piłkarzy z Andaluzji jest dużo lepsza. Statystyki, statystykami... nie zawsze trzeba w nie ślepo patrzeć. Tym razem posłucham swojego wewnętrznego głosu, który jest kompletnie sprzeczny z liczbami jakie widziałem. Zdrowy rozsądek nakazuje zagrać w tym meczu mało bramek (@1.83 Pinnacle), bo gospodarze mało strzelają (śr. 0.91) i mało tracą (śr. 0.73) na Coliseum, a goście... tracą ponad dwukrotnie więcej bramek (śr. 1.67), strzelają mniej (śr. 0.75) a do tego w połowie wyjazdowych spotkań nie udało im się nawet trafić do bramki przeciwnika. W sobotę jednak będzie inaczej. Malaga będzie chciała umocnić się w górze tabeli, a będą w stanie to zrobić tylko w momencie wygrania tego meczu. Tak wysoki kurs na takich piłkarzy, nawet w kontekście kiepskich wyjazdów, nie może być mi obojętny. Nie pozwolę sobie na odpuszczenie takiej okazji.

TYP: Malaga (0) @ 2.21 (Pinnacle)


Mallorca - Osasuna
Nie tak dawno pisałem, że Mallorca pod wodzą Caparrosa to drużyna, po której wiadomo, czego można się spodziewać. Piłkarze z Balearów tymi słowami najwyraźniej poczuli się dotknięci i postanowili udowodnić, że tak bynajmniej nie jest wysoko pokonując Villarreal (4-0). W tamtym spotkaniu zagrali bezbłędnie przy okazji obnażając wszystkie słabości Submarines. W kolejnym meczu - z Realem Sociedad na Estadio Anoeta - wszystko wróciło do normy. No, może norma to zbyt brutalne określenie, bo Mallorca w tym spotkaniu zagrała bardzo słabo, a porażka 0-1 to najniższy możliwy wymiar kary, ale postawa w tym spotkaniu była dużo bardziej adekwatna do potencjału zespołu, aniżeli ta z wspomnianego już starcia z Villarreal. Kolejne spotkanie nie będzie dla Mallorki łatwą przeprawą, bowiem na Estadio Iberostar przyjeżdża Osasuna. Tym bardziej, że do kontuzjowanych Cendrosa i Tejery dołączył ostatnio Tomas Pina.

Kibice Osasuny wciąż mają nadzieje na europejskie puchary. Nadzieje jak najbardziej uzasadnione, bo Los Rojilos konsekwentnie gromadzą punkty i do miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów tracą zaledwie jedno oczko. Dużo chłodniejsze głowy mają jednak piłkarze, a przede wszystkim trener Mendillibar, który mimo tych dobrych wyników zachowuje spokój i krytycznie ocenia szanse swojego zespołu przypominając o tym, że celem Osasuny jest jedynie utrzymanie. Wydaje się, że takie tonowanie nastrojów jest kurtuazją, jednak wobec wydarzeń ostatniego tygodnia słowa te są jak najbardziej na miejscu. Trzy punkty zdobyte z Granadą Osasuna przypłaciła bowiem kontuzją swojego najlepszego snajpera - Dejana Lekica, który doznał złamania kości i będzie pauzować przez dziesięć najbliższych tygodni. Dla Los Rojilos jest to olbrzymia strata - dość powiedzieć, że Lekić był bohaterem sensacyjnie wygranego spotkania z Barceloną. Jednak Lekić nie będzie jedynym nieobecnym w spotkaniu z Mallorką - kontuzjowani są także Ibrahima Balde, Patxi Punal, Kike Sola i Masoud. Szczególnie absencja pierwszej dwójki będzie dla Mendillibara dużym problemem przy zestawianiu jedenastki.

Jeśli Mallorca jutro wygra będzie to 150. zwycięstwo Joaquina Caparrosa w najwyższej klasie rozgrywkowej Hiszpanii. Nie uważam jednak, by było to coś pewnego, a nawet bardzo prawdopodobnego. Spotkanie to odpuszczam.

Typ: NO BET


Barcelona - Sporting
"Myślę, że nie wygramy ligi. Nie, nie wygramy. Nie sądzę, żeby udało nam się ich dogonić. Ale przynajmniej będziemy walczyć, tak jak dzisiaj." - takimi słowami rozpoczął konferencję po meczu Atletico - Barcelona trener Pep Guardiola, który twardo stąpa po ziemi i realnie ocenia szansę swojej drużyny na mistrzostwo, zdejmując jednak też niejako presję ze swoich podopiecznych. Nie da się ukryć, że utrzymującą się kolejny tydzień 10-cio punktową stratę Katalończyków do Realu odrobić będzie ciężko, ale jeśli gracze Blaugrany co tydzień będą zostawiać na boisku tyle serca, to kibice będą z nich dumni. W ubiegły weekend Barcelona wygrała na wyjeździe z Atletico (2-1). 3 punkty zapewnił drużynie Guardioli geniusz Messiego, który na 10 minut przed końcem spotkania popisał się cudownym strzałem z rzutu wolnego, wykorzystując przy tym gapiostwo rywala. O ile w pierwszej połowie Blaugrana całkowicie dominowała na boisku, o tyle po przerwie to podopieczni Simeone przyparli Katalończyków do muru. Ktoś może powiedzieć, że Barcelona zagrała słabo, szczęśliwie wygrała, że dalej jest pod formą, ale ja powiem, że Vicente Valderon to obecnie jeden z najgorętszych terenów w całej lidze. Los Colchoneros pod wodzą Simeone prezentują się wyśmienicie i jestem przekonany, że do końca rozgrywek chyba tylko Real będzie mógł pokusić się o wygraną na tym obiekcie. Zgodzę się, że tamtego wieczora Barcelona nie była może tak błyskotliwa jak choćby w niedawnym starciu z Valencią (5-1), ale jak to mówią: "gra się jak przeciwnik pozwala". Duma Katalonii pokazała sporo serca i zaangażowania i jako kibic Blaugrany mogę tylko napisać: Gracias Amigos. W tygodniu niemal cała kadra Pepa Guardioli (w klubie zostali jedynie Pinto, Pedro i Keita, którzy trenowali z drużyną rezerw) rozjechała się na mecze reprezentacji. Choć w sobotni wieczór na Camp Nou przyjedzie jeden ze słabszych teamów ligi - Sporting Gijon, to jednak "wirus FIFA" zebrał swoje żniwo także w stolicy Katalonii: przez 10 dni poza dyspozycją trenera będzie Eric Abidal (DEF, 22/0) oraz Thiago (MID, 19/1), którzy dołączyli do kontuzjowanych od dłuższego czasu Affelaya (MID, 1/0), Villi (FOR, 15/5) i Fontasa (DEF, 1/0). Ponadto za kartki będą pauzować dwaj kluczowy w ekipie Guardioli piłkarze: Messi (FOR, 24/28) i Busquets (MID, 20/0).

Sporting Gijon pod wodzą Javiera Clemente nie zachwyca: 3 punkty w 4 meczach, to bardzo mało jeśli marzy się o utrzymaniu. Od początku pisałem, że Clemente żadnym zbawcą nie jest i nie będzie, i do końca sezonu Sporting będzie desperacko walczył w dole tabeli o każdy punkcik. W poprzedniej kolejce Sporting długo prowadził na El Sardinero z Racingiem po bramce Barrala, by ostatecznie podzielić się punktami (1-1), tracąc gola w ostatnim kwadransie. Trzeba jednak przyznać, że tego dnia Sporting był drużyną słabszą i gospodarze dużo wcześniej powinni napocząć rywala, w sobie tylko znany sposób marnowali jednak kapitalne okazje. Trener Clemente w tygodniu miał znacznie większy komfort przygotowania swojej drużyny do sobotniej potyczki niż Guardiola, wszak do dyspozycji miał wszystkich swoich piłkarzy. Na Camp Nou nie zagra na pewno sprowadzony niedawno z Getafe napastnik Adrian Colunga (FOR, 4/0), który nabawił się urazu na treningu, a pod znakiem zapytania stoi występ Lory (DEF, 14/0). Goście w sobotę zapewne zamurują bramkę i "sprawdzonym" jeszcze za czasów Preciado sposobem będą starali się wybijać Barcelonę z rytmu, szukając szansy w stałych fragmentach gry i kontrach. Z jakim skutkiem? Czas pokaże.

Co prawda Sporting Gijon przegrał 9 z ostatnich 10 spotkań na Camp Nou, ale warto pamiętać, że zarówno w październikowym meczu na El Molinon wygranym przez Barceloną skromnie, bo 1-0, jak i rok temu w stolicy Katalonii (1-0) ekipa z Asturii potrafiła przeciwstawić się Blaugranie i napsuć Mistrzom Hiszpanii sporo krwi. Teraz Barcelona zagra osłabiona brakiem 3-ech piłkarzy z podstawowej 11-stki, w tym nad-człowieka Messiego, zmęczona po wojażach reprezentacyjnych i mająca przed sobą mecz Ligi Mistrzów z Leverkusen. Mimo wszystko uważam, że Sporting na punkty w Barcelonie jest za słaby, nawet jeśli Guardiola zdecyduje się na przymusowe/dobrowolne roszady, nie mniej jednak stawiam że goście wrócą do domu z twarzą.

Mój typ: Sporting Gijon AH +3 @ 1.65 (bet365)


Sevilla - Atletico
Zarówno wśród kibiców, jak i ekspertów La Liga zatrudnienie Michela na stanowisku szkoleniowca Sevilli nie wywołało szczególnego entuzjazmu. Powątpiewano w to, czy jest on odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku, bo praca w tak utytułowanym klubie wymaga nie tylko warsztatu trenerskiego, ale też silnej psychiki. Wystarczyła wygrana na Mestalla (2-1), by ten początkowy sceptycyzm przerodził się w prawdziwą ekstazę. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że tak grającą Valencię ograłaby zapewne znakomita część Primera Division. Zaangażowanie - jedyne, co było potrzebne, by tego dnia pokonać Los Ches, a czego Sevilli Michela odmówić nie można. Źródłem zmiany nastrojów nie jest jednak jedynie wygrana z trzecią siłą La Liga. Znacznie ważniejsza wydaje się poprawa sytuacji w tabeli, bo choć Sevilla wciąż zajmuje dopiero dziesiątą pozycję to do europejskich pucharów traci zaledwie dwa, a do Ligi Mistrzów trzy oczka. Niewiele, prawda? Ale by myśleć o grze w Europie Andaluzyjczycy muszą wypracować własny styl gry, który będą w stanie narzucić niemal każdemu przeciwnikowi. Póki co, grą Sevilli w znacznym stopniu rządzi przypadek. W najbliższych spotkaniach o to będzie o tyle trudniej, że kontuzji nabawił się gwiazdor zespołu - Alvaro Negredo i będzie pauzować przez najbliższy miesiąc. Nieobecny jest także Diego Perotti, który wciąż nie może dojść do pełni sprawności fizycznej i więcej czasu niż na boisku spędza w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów klubu z Estadio Sanchez Pizjuan.

Wcale nie tak dawno, bo pod koniec ubiegłego roku do zmiany trenera doszło także w Atletico Madryt. Diego Simeone od samego początku potrafił jednak zaszczepić wśród piłkarzy swój pomysł na grę i zmusił ich do bardziej zdyscyplinowanej i agresywnej obrony, co przełożyło się także na grę ofensywną. Jedyną bolączką, która wciąż trapi Atletico jest nieskuteczność, przez którą Los Rojiblancos zremisowali m. in. spotkania z Racingiem Santander (0-0), czy Sportingiem Gijon (1-1). Kiedy jednak piłka nie płata figla napastnikom Atletico to fani Los Colchoneros mogą zazwyczaj cieszyć się z wygranej. Wyjątkiem jest spotkanie z Barceloną, w którym mimo dobrej postawy podopieczni 'Cholo' Simeone schodzili z boiska pokonani. Wiadomo - porażka z Barceloną ujmą nie jest, ale Los Rojiblancos byli dużo bliżej zwycięstwa, aniżeli można wywnioskować to z wyników. Gdyby nie błędne decyzje sędziego, gdyby nie gapiostwo Courtoisa... Gdybać można w nieskończoność, a i tak istotne są fakty. A takimi są żółte kartki, które w spotkaniu z Blaugraną obejrzeli m. in. Diego Godin i Falcao. Dla obu były one piątymi kartonikami oznaczającymi przymusową pauzę w spotkaniu z Sevillą. Na tym jednak absencji w obozie Atletico nie koniec, bo do kontuzjowanych Diego i Antonio Lopeza dołączył dziś Arda Turan, który z treningu zszedł z urazem mięśnia przywodziciela. W efekcie Simeone do kadry meczowej musiał dokoptować dwóch zawodników rezerw - Cidonche i Luque.

Przyznam szczerze, że w spotkaniu tym początkowo celowałem w zakład na gości mimo, że wiedziałem już, iż będą osłabieni brakiem Diego, Falcao i Godina. Kontuzja Ardy Turana przeważyła jednak szalę i zdecydowałem, że mecz ten odpuszczę, choć dalej wyżej cenię sobię Atletico i uważam, że to im powinno być bliżej do zwycięstwa.

Typ: NO BET


24.02.2012 17:26   25 kolejka (#1)

Betis - Getafe
W sobotnie popołudnie na Benito Villamarin w Sewilli spotkają się dwa bardzo chimeryczne zespoły, które mają jeszcze w tym sezonie sporo do ugrania, ale i wiele do stracenia. Dość powiedzieć, że Betis i Getafe mają odpowiednio 4 i 5 punktów straty do miejsca premiowanego grą w eliminacjach Ligi Mistrzów, przy jednoczesnej 5 i 6 punktowej przewadze na strefą spadkową. Ot, cały urok obecnego sezonu w Primera Division.

Forma Verdiblancos od początku sezonu przypomina sinusoidę: Betis dobre okresy, przeplata fatalnymi. Co ciekawe beniaminek, jak już wygrywa to seriami, podobnie zresztą jest w przypadku porażek - zwykle pierwsza ciągnie za sobą przynajmniej ze 2-3 kolejne nieciekawe mecze. Ostatnio podopieczni Pepe Mela po pokonaniu Athletic Bilbao (2-1) i Saragossy (2-0) w poprzedniej kolejce, czym wybili reprezentantom Aragonii z głowy marzenia o utrzymaniu, ponownie wkroczyli na falę wznoszącą i jest wielce prawdopodobne, że przynajmniej do końca lutego się na niej utrzymają. W spotkaniu z Getafe nie zagra co prawda istotny pomocnik - Salva Sevilla (MID, 16/2) [a także nieobecni od dłuższego czasu Vadillo (MID, 4/0), Amaya (DEF, 7/0) i Sergio (MID, 2/0)], ale po pauzie kartkowej do pierwszej 11-stki wróci Iriney, który w duecie z Beñatem powinien spokojnie wypełnić lukę po doświadczonym koledze. Zresztą Salva Sevilla po świetnym początku sezonu, w ostatnich tygodniach, jakby nie wytrzymując trudów sezonu, nieco odstaje dyspozycja od wspomnianej dwójki kreatorów gry Betisu. Siłą Betisu jest bezkompromisowa ofensywa, gdzie zresztą Pepe Mel ma w kim wybierać (o co dbają Roque Santa Cruz, Ruben Castro, czy Jonathan). Nie raz, nie dwa w tym sezonie kulała natomiast obrona i między innymi dla tego w zimę do zespołu sprowadzono Brazylijczyka Paulao. W lutym Betis gra na prawdę przyzwoicie i jeśli zdoła utrzymać formę, to kto wie czy faktycznie nie włączy się do walki o europejskie puchary.

W sumie podobnie, jak o Betisie mógłbym napisać o Getafe. Ekipa z okolic Madrytu dobre mecze przeplata tymi słabymi i wciąż jest zawieszona gdzieś pomiędzy strefą spadkową, a górną połówką ligi. Wydawało się, że po dobrej grze w grudniu i styczniu ekipa Luisa Garcii w końcu zacznie osiągać rezultaty na miarę przedsezonowych oczekiwań, ale potem przyszły dwie porażki z lokalnymi rywalami: Rayo i Realem, oraz remis w ostatniej kolejce ze zdziesiątkowany Espanyolem i znów nastroje na Alfonso Perez są delikatnie mówiąc sceptyczne. Jakby tego było mało Getafe przed wyjazdem do stolicy Andaluzji ma spore problemy kadrowe, wszak Luis Garcia nie będzie mógł skorzystać z usług swoich istotnych defensorów: Masileli (DEF, 10/0), Rafy (DEF, 10/0) i Lopo (DEF, 16/0), a także pomocnika Michela (MID, 13/1) [warto również dodać, że niemal rzutem na taśmę do kadry na sobotnie spotkanie został włączony Valera, który w tygodniu praktycznie nie trenował z powodu urazu]. Oczywiście wciąż poza grą znajduje się również typowany na lidera drużyny Pedro Leon (MID, 6/1). Do drużyny sprowadzono stopera z Sevilli - Alexisa, ale po tym obrońcy pozostało już w zasadzie tylko niegdyś cenione w La Liga nazwisko. Getafe zapewne w sobotę, jak to zwykle na wyjazdach, skupi się na defensywie (choć przy takich brakach, to może być strzał w kolano) i kontrowaniu rywali, a akurat w tego typu akcjach w ekipie gości ma kto mieszać, bo Miku, czy Diego Castro niejedną obronę w La Liga już rozmontowywali, ale nie mam zielonego pojęcia jakie Getafe obejrzymy tym razem: czy to które zdobywało stadiony Levante, Racingu i Mallorci, czy może tak słabe i bezradne, jak choćby podczas ostatniej wizyty w Andaluzji, kiedy do na Sanchez Pizjuan miejscowa Sevilla rozbiła ekipę z okolic stolicy w stosunku 3-0.

Obie drużyny spotkały się w zeszłym sezonie w Copa del Rey, wtedy po wyjazdowym zwycięstwie 2-1 wydawało się, że ekipa Getafe postawi kropkę nad "i" przed własną publicznością, ale ambitny jeszcze wtedy drugoligowiec zwyciężył 3-1, a potem przecież napsuł krwi Wielkiej Barcelonie. W rundzie jesiennej Getafe po bramce Diego Castro wygrało u siebie z Betisem (1-0), przerywając znakomitą passę beniaminka, który na początku sezonu był nawet liderem La Liga. Warto jednak pamiętać, że w tamtym meczu Betis miał mnóstwo pecha i zasłużył przynajmniej na remis. Teraz powinien odebrać co swoje przed własną publiką, choć sytuacja jest analogiczna: znów to właśnie Betis za grę w ostatnich meczach obsypywany jest pochwałami, a na Getafe ponownie wieszają psy. Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza... . Bukmacherzy sprawiedliwie ocenili szanse w tym spotkaniu wystawiając kurs na wygraną gospodarzy w okolicach @ 2.0-2.1. Jeśli gospodarze nie popełnią jakiś katastrofalnych błędów w obronie, to przy posiadanej sile ofensywnej z Rubenem Castro na czele, biorąc pod uwagę osłabienia w formacji obronnej przyjezdnych, powinni zgarnąć w sobotę komplet. I tak też postawię.

Mój typ: Betis @ 2.1 (Expekt)



Racing - Sporting
Spotkanie Racingu Santander ze Sportingiem Gijon, które zainauguruje 25 kolejkę Primera Division to bez wątpienia mecz o sześć punktów. Oba zespoły znajdują się w strefie spadkowej, oba nie wygrały żadnego spośród swych ostatnich pięciu spotkań. Jeśli marzą o tym, by w najwyższej klasie rozgrywkowej grać również w następnym sezonie to tę złą passę muszą jak najszybciej przerwać.

Racing w ostatniej kolejce poległ na Santiago Bernabeu i to aż 0-4. Szansę na korzystny dla Kantabryjczyków rezultat zaprzepaścił sędzia tego spotkania Jose Luis Gonzalez, który w 40 minucie podjął mocno kontrowersyjną decyzję i pokazał Cismie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. To znacznie ułatwiło Realowi zadanie, choć raczej nie wypaczyło wyniku konfrontacji, biorąc pod uwagę, że już wtedy Królewscy wygrywali 1-0. W poprzednich spotkaniach Racing zanotował serię trzech remisów pod rząd i trzeba przyznać, że były to remisy dość szczęśliwe. Szczególnie ten ostatni z Atletico Madryt w spotkaniu, w którym gra toczyła się niemalże jedynie na połowie Racingu, a goście mieli niezliczoną liczbę okazji na gola. Jeśli więc Racing pragnie osiągnąć korzystny rezultat w konfrontacji ze Sportingiem to przede wszystkim musi znacznie poprawić swoją grę. Do spotkania tego podejdzie osłabiony brakiem zawieszonego Cismy, a także kontuzjowanych Colsy i Jairo Samperio.

Seria wysokich porażek (0-3 z Villarreal, 1-5 z Realem Sociedad i 0-4 z Valencią) oraz remis z Osasuną (1-1) przyczyniły się najpierw do zwolnienia Manuela Preciado, a następnie jego asystenta Inakiego Tejady, który mimo zapewnień prezydenta klubu, jakoby miał prowadzić zespół do końca sezonu zakończył swą przygodę ze Sportingiem już po dwóch spotkaniach. Zespół został powierzony w ręce Javiera Clemente, charyzmatycznego szkoleniowca, który nie raz już ratował kluby przed spadkiem. Clemente już od samego początku swojego pobytu w Gijon postanowił wstrząsnąć szatnią i zarówno w wywiadach, jak i w rozmowach z zawodnikami nie przebierał w słowach. Za przykład niech posłużą słowa, jakie wypowiedział po odejściu Nacho Novo do Legii Warszawa: „Novo się obsrał i odszedł. Jest tu jeszcze jakiś obsraniec? Jeśli tak – droga wolna!”. Wydaje się, że takich prostych słów potrzebowali zawodnicy Sportingu, bowiem już w pierwszym meczu pod wodzą Clemente widać było poprawę w grze. W spotkaniu na El Molinon Sporting był co prawda słabszy od Atletico i gdyby goście wykorzystali sytuacje bramkowe, jakie sobie wypracowali to pozostałby bez punktów, ale szczególnie w drugiej połowie widać było, że podopieczni Clemente uwierzyli w siebie i w końcu znów imponowali walką oraz zaangażowaniem. Takie podejście może okazać się zbawienne w końcówce sezonu.

Na spotkanie z Racingiem Clemente ma do dyspozycji niemalże całą kadrę. Kontuzjowany jest tylko Lora, a Andre Castro musi pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek. I to właśnie absencja tego ostatniego jest największym problemem Clemente przed sobotnim starciem. Wśród potencjalnych zastępców są Rivera, Nacho Cases, Ricardo i Oscar Trejo i wydaje się, że to ten pierwszy ma największe szanse na grę. Clemente zdaje sobie sprawę z wagi tego starcia i postanowił dziś zorganizować dodatkową, popołudniową sesję treningową, na której zespół skoncentruje się na taktyce, a przede wszystkim na grze w defensywie. Jak to zwykle bywa, oprócz absencji Lory i Andre Castro są również i dobre wieści – do kadry meczowej wraca Ivan Hernandez.

Spotkanie na El Sardinero zapowiada się na wyrównane starcie i wydaje się, że to w głowach piłkarzy rozegra się prawdziwa walka o punkty. A jako, że wierzymy w zdolności motywacyjne Javiera Clemente…

Typ: Sporting Gijon AH +0.5 @1.85 (Pinnacle)



Malaga - Saragossa
Malaga w poprzedniej kolejce przegrała z Athleticiem w Bilbao aż 0:3. Było to dość pechowe spotkanie dla Andaluzyjczyków, gdyż mimo ogromnej przewagi w pierwszej połowie nie potrafili oni tego potwierdzić bramkami. Nie sądzę, aby drugi raz to się powtórzyło tym bardziej przeciwko słabej Saragossie, ale również dlatego, że podopieczni Manuela Pellegriniego mają na prawdę znakomite wyniki na własnym boisku. Z La Rosaleda punkty w tym sezonie potrafili wywieźć tylko wyżej notowani Barcelona, Real i Atletico, a także mocna w okresie tego pojedynku Osasuna. Do kadry meczowej wracają dwa filary obrony Malagi, a mianowicie Demichelis (21/0) i Jesus Gamez (17/0) co jest dużym wzmocnieniem formacji defensywnej. Co ciekawe Chilijski szkoleniowiec zespołu z południa Hiszpanii po raz pierwszy od dawna będzie miał do dyspozycji wszystkich wartościowych zawodników, a kontuzjowani są tylko Baptista (4/1) i Rosario (0/0). Bezpośredni rywale Malagi w walce o europejskie puchary mają w tej kolejce bardzo trudne mecze, także zwycięstwo w sobotnim meczu powinno pozwolić na awans aż na piątą pozycję w ligowej tabeli, a więc jest o co walczyć. 

Saragossa ostatnią porażką z Betisem 0:2 zdaje się że definitywnie pożegnała z Primera Division na następny sezon. Jak tu myśleć o walce o utrzymanie jak się w szesnastu ostatnich kolejkach zdobywa zaledwie sześć punktów. Forma Aragonijczyków wciąż jest fatalna, mimo zimowych transferów, dlatego stawianie na nich jest jak wyrzucenie pieniędzy w błoto. W ekipie gości zabraknie Apono (5/0). 

Ostatnie zwycięstwo Malagi z Saragossą na własnym boisku miało miejsce ...9 lat temu. Aż trudno w to uwierzyć patrząc na to gdzie w tabeli są oba zespoły, niemniej jednak innego wyniku sobie nie wyobrażam jak tylko zwycięstwo gospodarzy. Kursy na faworytów już poszły zdecydowanie w dół i teraz oscylują koło 1.45. Jest to duża okazja dla Malagi do postrzelania i spodziewam się na La Rosaleda wysokiego wyniku na ich korzyść.

Typ: Malaga (-1.5) @2.30 (Bet365)



Sociedad - Mallorca
Dwie typowo domowe drużyny zmierza się w niedzielne popołudnie na Anoeta, co niemal z miejsca każe stawiać w roli faworyta Real Sociedad. Baskowie są totalnie nieobliczalni i świetne mecze przeplatają słabymi, ot pierwszy z brzegu przykład: po wyjazdowej wygranej na Mestalla z Valencią (1-0), przyszła domowa klęska z Atletico (0-4), czy po solidnym meczu przed własną publiką z Sevillą (2-0), totalne niepowodzenie przeciwko beniaminkowi z Granady (1-4). Na prawdę trudno odgadnąć, które z dwóch tak różnych oblicz drużyny Philippe Montaniera zobaczymy w danej kolejce, choć prawem "przeplatanki", czas na domowa wygraną Basków. Atutem miejscowych będzie gorąca publiczność na Anoeta, która zawsze dzielnie wspiera biało-niebieskich, a w niedzielę ich wsparcia przyda się podwójnie, wszak Sociedad ma tylko 4 punkty przewagi nad strefą spadkową i każdy punkt dla niedzielnych gospodarzy jest na wagę złota, a gdzie wygrywać jeśli nie u siebie? Montanier w weekend będzie miał do dyspozycji wszystkich swoich najważniejszych graczy. Za kartki pauzuje jedynie Illaramendi (MID, 9/0), autor bezmyślnego faulu od tyłu w poprzedniej kolejce z Granadą, za który zresztą wyleciał z boiska i pozbawił niejako szans swój zespół na korzystny wynik na stadionie beniaminka.

Mallorca, podobnie jak Sociedad, naprzemiennie wygrywa i przegrywa. Po wyjazdowym niepowodzeniu z Malagą (1-3), podopieczni Caparrosa w pięknym stylu zdemolowali w poprzedniej kolejce Villarreal (4-0) u siebie. Wciąż jednak popularni Wyspiarze nie potrafią ustabilizować formy na wyjazdach, o czym świadczą ledwie 2 ligowe wygrane w gościach. Mallorca na wyjazdach skupia się przede wszystkim na obronie, dlatego też w niedziele nie spodziewałbym się golleady. Ekipa z Balearów przystąpi do potyczki z Sociedad ponownie bez takich piłkarzy, jak: Cendros (DEF, 14/0), Sergio Tejera (MID, 9/0) i Kevin (DEF, 1/0).

Dla obu drużyn będzie to 3-ecie bezpośrednie starcie w tym sezonie. Na jesieni na Ono Estadi po golach Castro i Casedesusa gospodarze wygrali 2-1. Później los chciał, że obie drużyny spotkały się ze sobą w rozgrywkach Copa del Rey, w rywalizacji która miała dość niezwykły przebieg. Wydawało się, że po domowej wygranej w stosunku 2-0, Real Sociedad jechał na Baleary jak po swoje, i tym bardziej nikt nie miał prawa sądzić, że Baskowie odpadną z rozgrywek kiedy w 16 minucie prowadzenie gościom dał Irfan. Tymczasem między 34, a 60 minutą nastąpił prawdziwy kataklizm: Mallorca jeszcze do przerwy zaaplikowała rywalom 4 gole, a tuż po wyjściu z szatni dorzuciła jeszcze 2 trafienia i ostatecznie wygrała 6-1. Nie mam pojęcia, czy piłkarze Realu Sociedad poczuli się zbyt pewni siebie, czy odpuścili tamten mecz, ale z pewnością będą mieli w niedzielę coś do udowodnienia. Vela, Prieto, wracający do zdrowia Zurutuza i Agirretxe, to wystarczająca siła do pokonania Aouate. Jeśli gospodarze nie popełnią jakiś rażących błędów, to powinni wygrać, tym bardziej że Mallorca w 4-ech ostatnich meczach na Anoeta za każdym razem wracała na tarczy. Za niewielka stawkę proponuję, więc...

Mój typ: Sociedad @ 2.2 (William Hill)


Po więcej analiz, tych z mniej pewnymi typami zapraszamy na PrimeraDivision.info.
18.02.2012 03:25   Sevilla - Osasuna
 
 
Sevilla przed tygodniem przegrała z Realem Sociedad 0:2 i spadła jeszcze bardziej, bo na trzynaste miejsce w ligowej tabeli. W tamtym meczu debiutował na ławce trenerskiej Michel, lecz jak na razie poprawy gry nie było widać. Kryzys ten ciągnie się aż od grudnia, kiedy to Andaluzyjczycy ostatni raz wygrali z Getafe 3:0. Od tamtego czasu Jesus Navas i spółka zanotowali aż sześć porażek i dwa remisy co jest wynikiem niedopuszczalnym na zespół, który liczy na grę w europejskich pucharach w następnym sezonie. Każda seria się kiedyś kończy, lecz sobotnie spotkanie na pewno będzie bardzo ciężkie. Dobrą wiadomością dla trenera jest powrót Reyesa i podstawowego bramkarza Varasa, którzy mieli problemy ze zdrowiem i do końca nie wiadomo było czy ci dwaj ważni gracze będą w kadrze na Osasunę, lecz hiszpańscy dziennikarze stawiają, że Varasa w bramce zastąpi doświadczony Palop. Jedynym nieobecnym w ekipie gospodarzy będzie skrzydłowy Perotti (12/0). 

Niecodziennym jest fakt, że Osasuna, która miała serię ośmiu meczów bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach kończy tą niechlubną serię zwycięstwem nad... Barceloną. Co prawda rywal zagrał jeden z najgorszych meczów w sezonie lecz nie umniejszajmy tu dobrej gry Nawarryjczyków. Trzy punkty jakie podopieczni Mendilibara zdobyli we wspomnianym meczu pozwoliły na zbliżenie się do czwartego Levante na zaledwie jeden punkt. Sobotni mecz z Sevillą będzie ostatnim trudniejszym spotkaniem w najbliższym czasie dla zespołu z północy Hiszpanii, gdyż po nim nadejdą teoretycznie łatwiejsze potyczki, co może zwiastować walkę o wysoką pozycję do końca sezonu. W ekipie gości zabraknie kontuzjowanych Kike Soli (7/0), Echaide (0/0) i Masouda (0/0), a także zawieszonego za kartki lidera zespołu Raula Garcii (19/5). 

Zdecydowanym faworytem według bukmacherów jest Sevilla, lecz nie byłbym tego taki pewny, gdyż Osasuna, ponownie może "ugryźć" bardziej utytułowanego rywala. Kursy jakie oferują bukmacherzy na gości (nawet 6.20) są zdecydowanie za wysokie, według mnie. Jeszcze rzut okiem na ostatnie pojedynki tych zespołów na Ramon Sachez Pizjuan: 1:0, 1:0, 1:1, 2:1, 2:0. Statystyka zdecydowanie na Sevillę, lecz nie ona tutaj będzie grała.

NO BET
18.02.2012 02:37   24 kolejka (#1)

Getafe - Espanyol
24 serię gier zainauguruje spotkanie na Coloseum Alfonso Perez pomiędzy miejscowym Getafe, a Espanyolem. Choć obie drużyny dzieli w tabeli aż siedem pozycji, to różnica punktowa jest tak naprawdę znikoma i wynosi 5 punktów, dlatego w konfrontacji tej należy się spodziewać wyrównanego widowiska.

Getafe ma za sobą dwa spotkania derbowe, z których ani razu nie wyszedł obronną ręką. W tym pierwszym, znacznie bardziej prestiżowym uległ Realowi (0-1), w drugim – Rayo Vallecano (0-2). W obu meczach podopieczni Luisa Garcii byli stroną słabszą i choć w sprzyjających okolicznościach mogli zmienić przebieg gry w każdym z nich, to koniec końców zarówno z Realem, jak i z Rayo przegrali zasłużenie. Szczególnie w starciu z beniaminkiem Getafe może czuć się pokrzywdzone, bowiem sędzia tego spotkania podjął mocno kontrowersyjną decyzję wyrzucając Michela na pół godziny przed końcem spotkania. Ta decyzja i stracona trzy minuty później bramka przekreśliły szansę na punkty w tym spotkaniu. Oczywiście, Michel ponadto będzie musiał pauzować w najbliższej kolejce. Oprócz niego z różnych przyczyn nie zagrają Pedro Leon, który jednak przez większość sezonu jest kontuzjowany oraz Masilela i Valera. Luis Garcia będzie miał więc problem z zestawieniem boków obrony, choć wydaje się, że postawi na sprawdzoną dwójkę Miguel Torres-Mane. Decyzją trenera poza składem znalazł się Pedro Rios.

Espanyol po serii świetnych spotkań przegrał z Realem Saragossą (0-2). Wynik, który był – zaraz obok porażki Barcelony z Osasuną – sensacją kolejki jest jednak mocno mylący biorąc pod uwagę wydarzenia, które miały miejsce w niedzielne popołudnie na Cornella-El Prat. Krótko mówiąc – Espanyol marnował na potęgę. Kilka stuprocentowych okazji zaprzepaścił nowy nabytek Los Pericos - Kalu Uche, wtórował mu kapitan zespołu - Joan Verdu, a kolejny z niedawno pozyskanych zawodników, Phillipe Coutinho po prostu nie miał szczęścia i choć kilkukrotnie obijał bramkę Roberto Jimeneza to piłką do siatki nie trafił. W międzyczasie Espanyolowi przytrafił się błąd w kryciu przy rzucie rożnym dla rywali i w efekcie gospodarze tego spotkania musieli uznać wyższość przyjezdnych, tracąc jeszcze drugą bramkę w ostatniej minucie. Wydaje się jednak, że porażka ta to nie zapowiedź rychłej obniżki formy Los Pericos, a jedynie wypadek przy pracy. Do Getafe podopieczni Mauricio Pochettino udają się zwarci i gotowi do walki o kolejne trzy punkty. Niestety, w autokarze do podmadryckiej miejscowości zabrakło kontuzjowanego Joana Verdu oraz zawieszonego za kartki Didaca Villi i to właśnie absencja tego ostatniego będzie największym problemem dla Pochettino (Marca na lewej obronie awizuje Davida Lopeza). Na liście kontuzjowanych wciąż znajdują się ponadto Mattioni, Javi Marquez, Sergio Garcia, C.Alvarez, Pandiani, Albin oraz Victor Sanchez. Do gry wraca natomiast Alvaro Vazquez.

Wydaje się, że nieco lepszą drużyną jest Espanyol i to oni powinni uchodzić za faworyta tego spotkania. Patrząc okiem typera trudno doszukać się jednak jakiegoś rozsądnego zakładu na to spotkanie, biorąc pod uwagę osłabienia gości.

Typ: NO BET



Real Madryt - Racing Santander
W teorii nowy Mistrz Hiszpanii, jak można już nazywać stołeczną ekipę Królewskich podejmie na Santiago Bernabeu borykający się z problemami zespół z Santander. Jose Mourinho mimo dziesięciopunktowej przewagi nad odwiecznym rywalem nie pozwala na rozluźnienie swoim zawodnikom i obecnie ma obsesję na punkcie pasillo na Camp Nou. Żeby tak się stało piłkarze Realu Madryt muszą sobie zapewnić aż 16 punktów przewagi nad Barceloną przed kwietniowym starciem w Gran Derbi. Jest to możliwe, bo jak inaczej postrzegać drużynę, która do tej pory w sezonie straciła ledwie 8 punktów?

Jedną z drużyn, która zabrała ekipie Mourinho punkty jest właśnie sobotni rywal z Kantabrii. Po bardzo słabym wrześniowym spotkaniu obie ekipy opuszczały El Sardinero bez jakiejkolwiek zdobyczy bramkowej. Jest to również jedyny remis Madrytczyków w lidze jak do tej pory. Już za kilka godzin Ronaldo i jego koledzy będą mieli okazję do rewanżu. W poprzednim tygodniu nadarzyła się okazja, żeby udowodnić coś pierwszej drużynie, która pozbawiła Real kompletu - Levante przyjechało do Madrytu i mimo objęcia prowadzenia, wyjechało z bagażem czterech goli. Nie może to jednak dziwić, skoro z 11 spotkań rozgrywanych w Madrycie, gospodarze wygrali 10 i we wszystkich strzelali minimum 3 bramki. Co więcej, aż osiem spotkań kończyło się z liczbą 4 lub większą po stronie strat gości! Statystyki są niesamowite, a żądza rewanżu za stratę punktów w pierwszej części sezonu i chęć wywarcia jeszcze większej presji na ekipie z Katalonii z pewnością zmotywują wszystkich w Madrycie, zarówno kibiców jak i piłkarzy.

Mówi się głośno o problemach w Racingu. Juanjo Gonzalez jednak znalazł jakiś cudowny sposób, żeby z drużyny bardzo przeciętnej (żeby nie mówić słabej) zrobić ekipę, która przegrała ledwie jedno spotkanie z ostatnich dziewięciu! Co prawda bilans 3-5-1 nie jest już tak świetny, nie mniej skazywany na drugą ligę klub z Kantabrii walczy. Walczy na tyle twardo, szczególnie w obronie, że powstrzymał w zeszłą sobotę inny klub z Madrytu, rozpędzone niczym francuskie TGV Atletico Madryt. Piłkarze Racingu potrafili się postawić również Valencii wyrównując tuż przed końcem spotkania. To duże plusy przed meczem z liderem. Problem polega na tym, że to były spotkania rozgrywane w domu. Na uwagę przy spotkaniach wyjazdowych zasługują: remis na San Mames i szokujące zwycięstwo na Reyno de Navarra. Gonzalez będzie musiał sobie radzić bez Colsy (do czego mogliśmy się już przyzwyczaić) oraz Jairo i Stuaniego. Brak tego ostatniego jest dużym ciosem w i tak marnie grającą linię ofensywną. Acosta z pewnością będzie zagrożeniem, biorąc pod uwagę upodobanie gospodarzy do tracenia bramek u siebie niemal co mecz. Kontry to jedyna szansa Racingu na przetrwanie i kilka miłych chwil w Madrycie. Pytanie jakie należy sobie zadać to czy zespół Juanjo wytrzyma całe 90 minut intensywnej gry przeciwnika.

Właśnie ta intensywność w grze Realu jest oszałamiająca, dominacja na własnym stadionie jest oczywiście niepodważalna dla Królewskich, jednak martwią tracone często bramki. To jednak pozwala przeciętnemu kibicowi emocjonować się ewentualną sensacją bądź niespodzianką. Do składu gospodarzy wraca długo oczekiwany Di Maria i trzeba przyznać, że dla gości jest to jedna z najgorszych wiadomości. Argentyńczyk z pewnością jest głodny gry, głodny kolejnych asyst, pięknych dryblingów i ekstazy w jaką wprawia swoich kibiców na Bernabeu. Będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony i na pewno będzie motorem napędowym wielu akcji. Ronaldo też będzie harował za dwóch, bo przecież dobrze pamięta jak fatalnie zaprezentował się przy okazji pierwszego spotkania w tym sezonie.

Koniec końców, niespodzianki na pewno nie będzie. Nawet jeżeli zacznie się tak jak tydzień temu z Levante. Real nie ma prawa przegrać tego meczu, nie ma go nawet prawa zremisować. Mou już się o to postara, kibice zresztą też. Pytanie - czy wszyscy piłkarze w białych strojach zagrają na 100% mając w perspektywie wyjazd do zimnej Moskwy na pierwsze w tym roku starcie w Pucharze Mistrzów? Jeżeli tylko gospodarze podejdą do tego meczu profesjonalnie, będziemy mogli obstawiać ile strzelą bramek. Waham się między 3 a 4, jako minimum, bo tak jak wspomniałem wcześniej - liczby są po stronie Mou. Jednak kursy nie rozpieszczają. Minimum 3 bramki w wykonaniu białej ekipy wyceniane są przez bet365 na ledwie 1.44, natomiast już 4 i więcej to kurs 2.10 - dokładnie tyle samo dostaniemy, jeżeli ktoś stwierdzi, że tradycji stanie się zadość i goście strzelą bramkę Casillasowi. Wybór należy do was. Ja to spotkanie obejrzę z ciekawości jak Mou ustawi ekipę przed starciem w Rosji.

NO BET



Sporting Gijon - Atletico Madryt
W Hiszpanii zwykło się mówić: "nowa miotła, pewne zwycięstwo". Tyle, że akurat mam wrażenie, że w przypadku Sportingu Gijon zamiast efektu nowej miotły, po odejściu Manuela Preciado mamy do czynienia z defektem nowej miotły. O dezorganizacji w szeregach Asturyjczyków niech świadczy fakt, że przed poprzednią kolejką zarząd obdarzył zaufaniem Inakiego Tejadę, który wraz z asystentem Abelardo zamierzał wybronić Sporting przed spadkiem, a tuż po porażce 0-4 z Valencią na Mestalla, która z całym szacunkiem dla Sportingu, ale powinna być wkalkulowana, podziękowano pierwszemu z wymienionych panów, a na stanowisku trenera zatrudniono Javiera Clemente. Coach to bardzo doświadczony, coach to o bardzo znanym nazwisko, wydawać by się mogło, że człowiek idealnie nadający się do drużyny potrzebującej nowych bodźców i autorytetów, ale...no właśnie w przypadku Clemente czasem mam wrażenie, że jego nazwisko jest większe od rzeczywistego warsztatu i umiejętności. O ile w latach 80' wraz z Athletic Bilbao i Espanyolem święcił prawdziwe triumfy (2 mistrzostwa Hiszpanii, finał Pucharu UEFA), o tyle później było już tylko gorzej: klęski reprezentacji Hiszpanii na Mistrzostwach Europy i Mistrzostwach Świata, spadki do Segunda Division z Teneryfą, Valladolidem i Murcią, nieudane eliminacje do Euro 2008 z Serbią, czy wreszcie zakończone fiaskiem kwalifikacje do Pucharu Narodów Afryki z Kamerunem. Reasumując: na miejscu sympatyków Sportingu wielkich cudów bym się nie spodziewał. W niedzielnym meczu przeciwko Atletico po stronie gospodarzy zabraknie kontuzjowanych Ivana Hernandeza (MID, 14/0) i Lory (DEF, 14/0). Asturyjczykom nie pomoże już również napastnik Nacho Novo (3 gole w tym sezonie), który w minionym tygodniu odszedł do Legii Warszawa.

Od momentu zatrudnienia w Madrycie na stanowisku trenera Atletico byłego piłkarza, legendy zespołu, Argentyńczyka Diego Simeone, ekipa Rojisblancos przeżywa prawdziwy renesans. Los Colchoneros z chaotycznej i chimerycznej drużyny, popełniającej mnóstwo błędów w obronie, niemal z miejsca stali się zespołem dojrzałym, wyrachowanym, znacznie pewniejszym i przede wszystkim - znakomicie broniącym. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia w czym tkwi fenomen El Cholo. W Atletico zawsze pełno było świetnych piłkarzy, ale nie tacy fachowcy jak Simeone nie potrafili do nich trafić, tymczasem mało doświadczonemu jako trener Argentyńczykowi udało się w tak krótkim czasie dokonać tak wiele. Rojisblancos w lidze nie przegrali od 6 spotkań. Co więcej od 6 spotkań nie stracili nawet gola! Seria z czystym kontem Courtoisa została co prawda przerwana w środku tygodnia w Rzymie, gdzie Atletico rozgrywało swoje spotkanie w Lidze Europejskiej z Lazio, ale nie przeszkodziło to Hiszpanom w odniesieniu przekonywującego zwycięstwa (3-1), co tylko potwierdza znakomitą formę niedzielnych gości. Mecz na Stadio Olimpico z pewnością kosztował ekipę z Madrytu sporo sił, ale z drugiej strony świetne wyniki budują świetną atmosferę w szatni, a ta pozwala zapomnieć o fizycznych trudach sezonu, tak więc jeśli w Gijon liczą na kondycyjną niedyspozycję w Atletico w niedzielę, to mogą się srogo zawieść. Goście na El Molinon zagrają osłabieni brakiem Tiago (MID, 15/0), który zmaga się z kontuzją uda. Do składu powinien natomiast wrócić Antonio Lopez, a także pauzujący ostatnio za kartki podstawowy stoper Miranda.

Sporting Gijon potrzebuje punktów jak tlenu, a na El Molinon zawsze może liczyć na gorące wsparcie swoich fanów. Nowy trener, nowe nadzieje, na pewno wielkie zaangażowanie piłkarzy...ale czy to wystarczy na pokonanie rozpędzonego Atletico? Nie sądzę. Możliwości personalne i forma zdecydowanie po stronie gości, którzy na jesieni zmiażdżyli Sporting u siebie w stosunku 4-0. Osobiście jednak poszukam w tym meczu typu na małą ilość goli. Zdaje sobie sprawę, że passa Courtoisa w lidze nie będzie trwać wiecznie, ale z drugiej strony Sporting strzela w ostatnim czasie bardzo mało goli i Belg może nie mieć zbyt wiele pracy, szczególnie przy świetnej formie swoich defensorów. Atletico, jak to pod wodzą Simeone będzie grało bardzo ostrożnie i czyhało na kontry. Również ostrożnej gry spodziewam się mimo wszystko po gospodarzach, bo otwarty futbol przeciwko gościom z Madrytu, to byłoby samobójstwo. Suma-summarum...

Mój typ: under 2.5 @ 1.85 (10bet)



Levante - Rayo Vallecano
Rycerze jesieni - Levante Walencja, już od 7 spotkań nie zaznali smaku zwycięstwa. Na łamach primeradivision.info kilkakrotnie podkreślaliśmy, że piłkarzy Ignacio Martineza czeka dużo trudniejsza druga część sezonu, w której z pewnością stopniowo będą tracić zajmowaną na wyrost pozycję w czołówce ligi, nie mniej jednak nie oznacza to, że do końca roku Levante będzie regularnym dostarczycielem punktów dla rywali. Styczniowe niepowodzenia Granotas należy tłumaczyć plagą kontuzji i koniecznością godzenia rozgrywek Copa del Rey z meczami ligowymi, co przy wąskiej i zaawansowanej wiekowo kadrze Levante łatwym zadaniem nie było. Z tygodnia na tydzień sytuacja kadrowa Levante jednak ulegała poprawie (właśnie do zdrowia wrócił mediapunta Jose Barkero, którego wyraźnie brakowało w poprzednich meczach), a i gra wydaje się już dużo lepsza niż 2-3 tygodnie temu. W poprzedniej kolejce Levante jak na skazanie jechało na Bernabeu, a kto wie jakby potoczyły się losy tego meczu, gdyby tuż przed przerwą w niegroźnej sytuacji wykorzystanego przez Ronaldo karnego nie sprokurował Iborra, który zresztą za zagranie ręką otrzymał drugą żółta i w konsekwencji czerwoną kartkę, osłabiając swój zespół. Do tego momentu Levante sensacyjnie prowadziło w Madrycie i choć chwilami broniło się desperacko, to jednak Real nijak nie potrafił przełamać obrony gości. Wspomniany błąd Iborry totalnie odmienił losy meczu, który Los Blancos ostatecznie wygrali w stosunku 4-2, ale też po pierwsze primo myślę, że nikt w Levante nie marzył o punktach w stolicy, a po drugie goście nawet grając w 10-tkę prezentowali się korzystnie na tyle, na ile to było możliwe. W weekend, choć rywal również z Madrytu, to jednak powinno być dużo łatwiej. Oprócz wspomnianego Barkero, po pauzie kartkowej do pierwszej 11-stki wróci Xavi Torres. Nadal poza grą znajduje się Juanlu (MID, 14/6), a przymusowy odpoczynek czego w weekend Iborrę (MID, 19/0).

Skazywane na walkę o utrzymanie Rayo po cichutku, po cichutko ciuła ligowe punkty i obecnie znajduje się na dość bezpiecznej pozycji w środku tabeli. Matematycznie do utrzymanie drużyna z Vallecano powinna jeszcze wygrać 5 spotkań do końca sezonu, co wydaje się bardzo prawdopodobne. Tym bardziej, że ekipa z okolic Madrytu na prawdę gra bardzo przyzwoity futbol, przede wszystkim nakierowany na ofensywę i co za tym idzie - atrakcyjny dla oka. Bez względu na to z kim beniaminek mierzy się w danej kolejce, myśl taktyczna jest zawsze taka sama: najlepszą obroną jest atak. W wielu przypadkach przynosił i przynosi to efekty, ale niekoniecznie na Estadio Ciudad de Valencia. Levante uwielbia czaić się na własnej połowie i oczekiwać na błąd rywala, by później przeprowadzać zabójcze kontry, tak więc otwarty styl Rayo, to tylko woda na młyn dla gospodarzy. Istotnym argumentem przemawiającym na korzyść Levante jest również fakt, że goście w niedziele będą musieli radzić sobie bez swoich 3-ech asów: Michu (FOR, 21/10), Arribasa (DEF, 19/1) i Casado (DEF, 19/0). Kontuzjowany jest również podstawowy do niedawna bramkarz beniaminka: Dani Jimenez (GK, 11/0). Do zdrowia wracają co prawda Tamudo i Trashorras, ale ostatnio praktycznie nie trenowali, dlatego trudno powiedzieć w jakiej będą formie fizycznej.

Rayo, to ekipa której nie można lekceważyć. Levante jednak przewyższa swojego rywala doświadczeniem i dojrzałością. Wierzę, że tym razem widoczny progres w grze Levante przełoży się na 3 punkty. Na jesieni niedzielni gospodarze wygrali w Vallecano w stosunku 2-1. W XXI wieku obie drużyny mierzyły się kilkakrotnie jeszcze na poziomie Segunda Division i Levante za każdym razem wygrywało u siebie (zresztą Rayo nie potrafiło jeszcze w tym stuleciu ograć swojego najbliższego rywala). To wszystko sprawia, że kurs na wygraną gospodarzy w niedzielę, wygląda smakowicie i zamierzam na nim skorzystać.

Mój typ: Levante @ 2.35 (Expekt)
1 2 3 4 5 Następne >



  
Unibet.com wszystkim swoim nowym klientom oferuje super BONUS 200zł!!! To aktualnie najwyższy bonus na rynku! Szczegóły KLIKNIJ TUTAJ
    NASI EKSPERCI  ( kliknij na flagę ) 
LIGA UPDATE ARCHIWUM
Liga Polska 05.06.2012 15:20 Zobacz
Liga Angielska 13.05.2012 03:52 Zobacz
Liga Niemiecka 05.05.2012 03:33 Zobacz
Liga Hiszpańska 10.04.2012 02:02 Zobacz
Liga Włoska 11.05.2012 03:01 Zobacz
  

     DJ SOSNA TYPY   
      POWIADAMIANIE E-MAILEM   
Powiadamianie o aktualizacji na Bet1x2:
Twój e-mail:
Imie (lub nick):
      OSTATNIO NA FORUM   
    
      INFORMACJE   


      Bet1x2   (o nas)    Las Vegas Drink
      Tylko Piłka    Trefik

      PARTNERZY   



Current time in Las Vegas (Nevada)


  Portal Bet1x2 prowadzony jest w języku polskim i adresowany do Polaków zamieszkałych poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Strona internetowa Bet1x2.net jest serwisem niekomercyjnym. Treœści na niej zawarte mają charakter zabawy i są zamieszczane przez pasjonatów sportu w celach informacyjnych. Typujemy dla zabawy rozstrzygnięcia meczów. Jesteœmy przeciwni hazardowi. Masz problem z hazardem? SprawdźŸ anonimowihazardzisci.org i hazardzisci.org/forum